To definitywny koniec. Nie sądzę, żebyśmy kiedykolwiek mieli ze sobą jeszcze coś wspólnego.
Zgiń awokado.
Ja naprawdę dawałam nam mnóstwo czasu.Wersję na ciepło odpuściłam już na wstępie. W przeciwnym razie nie dałabym nam tyle szans.
Po prostu nie da się Ciebie przyjąć w żadnej wersji. Jesteś zwyczajnie nudne, bez żadnego wyrazu.
Kompletnie żadna wersja nie poprawia Twojego wizerunku. Nawet ta, z przepisu, z którego korzystałam.
Przyznaje, że wygląd masz całkiem niezły, na tyle, że miałbyś szanse wyjść na ludzi, ale z uporem maniaka jesteś nijakie.
Trzeba Cię na siłę motywować, żebyś wykrzesał z siebie cokolwiek, ale sam żadnej inicjatywy nie wykażesz.
Najlepsze z całej pasty z awokado było jajko w koszulce.
Dlatego też żegnamy się raz na zawsze.
Adios!
Mi zimą smakowało. Teraz kupiłam i było twarde. Nic nie działało, leżało, leżało. Nie zrobiło się lepsze. Dlatego, że nie dało się zgnieść pokroiłam w drobną kosteczkę i to ostatecznie mi awokado obrzydziło. Może gdy spotkam miękkie już w sklepie kupię i zrobię pastę :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Moje było miękkie. Nie miałam nigdy problemu z konsystencją. Problem z awokado jest z jego nijakością. Wręcz mdłością. No nie. Nie wiem co mogłoby mnie do niego przekonać.
OdpowiedzUsuńNo jak to?
OdpowiedzUsuńSok z limonki, świeżą kolendrę, drobno posiekaną cebulę i pomidory w kosteczkę, S+P! I zeżreć nachosami.
Aaaa! No i blendowanie/mielenie to podstawowy błąd, avokado można (powinno się) tylko siekać
OdpowiedzUsuńRozgniotłam widelcem. Czy to znaczy, że zmiażdżyłam jego wyrazisty smak?
OdpowiedzUsuńSuper, że Twój przepis nie zawiera awokado! :D
OdpowiedzUsuńNiewykluczone :D
OdpowiedzUsuńOh sh*t :D wiedziałam, że coś nie gra z tym guacamole
OdpowiedzUsuń