Jak zaczęła się moja przygoda z manicure hybrydowym?


Nowy rok, nowa ja, nowy manicure i nowe posty. Wszystko nowe. Insta stories też nowe, właśnie przeze mnie odkrywane, z czego frajdę mam niesamowitą. Z nudów pokazałam Wam, jak sobie siedzę i dziubię paznokcie, a potem zadałam Wam proste pytanie, które natchnęło mnie do napisania notki i odgrzania kotleta, jakim jest ten blog. Chodźcie, pogadamy ;)

Małe słowo wstępu: Jeśli korzystacie z Instagrama to zapraszam do mnie, bo tam się trochę dzieje, po tym jak postanowiłam go odgrzać, tak samo, jak bloga. Poza postami odkryłam z duuuuużym opóźnieniem coś, co nazywa się relacje i trochę tam spamuję. Albo paznokciami, albo gotowaniem. Tutaj -> klik <- znajduje się link bezpośrednio do profilu.

Wracając do ad rem, jak to mawiała moja polonistka, w jednym z 15 sekundowych slajdów zadałam Wam pytanie:


Z racji takiej, że większość stwierdziła, że hybrydowe love, to pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie, że opowiem Wam, jak to się u mnie zaczęło i jak się potoczyło ;)

PIERWSZY RAZ


Dwa dni przed moim własnym ślubem, będąc już w gabinecie kosmetycznym zastanawiałam się co ja w ogóle na tych paznokciach chce mieć w tym ważnym dniu.
-Anka chcę mieć czerwone paznokcie. Trwałe na tyle, żebym jutro nie musiała przychodzić do Ciebie na poprawki, bo odprysnęło, bo nie mam na to czasu.
- To może hybryda?
- A co to?
- No to będzie hybryda. 
Wystarczył mi ten jeden, jedyny raz, żebym przepadła totalnie. To była miłość od pierwszego dotyku pędzla do płytki paznokcia. Niedługo potem zapadła decyzja, że musze wiedzieć jak to się robi.

DLACZEGO TO TAKIE WCIĄGAJĄCE?

Po tej pamiętnej wizycie przeczytałam ogrom materiałów dostępnych, w tamtym czasie, w internecie na temat hybryd. Z racji takiej, że jestem absolutnym samoukiem, nie skończyłam żadnego kursu, to stwierdziłam, że się powymądrzam. A co!



Najważniejsza dla mnie cecha tego manicure to jego trwałość. Jako osoba pracująca głównie w zawodzie asystentki, czyli, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, pracująca głównie rękoma, palcami, trwałość to główny czynnik, na który zwracałam uwagę. Codzienne pisanie miliona wyrazów na klawiaturze, podawanie gościom kawy, zanoszenie dokumentów do szefa, ręce na wiecznym świeczniku - to powody dla którego najmniejszy odprysk powodował u mnie wręcz białą gorączkę. Z hybrydą pozbyłam się tego problemu.



Częstotliwość wykonywania manicure to kolejna rzecz. Ja lubię mieć zrobione, odhaczone, zapomniane. Tak mam właśnie z hybrydą. Gdy mam pomalowane paznokcie zwykłym lakierem, już na następny dzień są matowe, często zdarza się odprysk, paznokcie są dalekie od ideału i coś trzeba poprawiać. Hybryda utrzymuje mi się 2 tygodnie bez najmniejszego uszczerbku. Błyszczą się jak alufelgi w pełnym słońcu, kolor jest taki sam, jak pierwszego dnia malowania, nie odpryskują. Cód, miód, malina.



Mam dosyć łamliwe paznokcie, a uwielbiam nosić długie. Moja mama nosiła długie, wypielęgnowane, zawsze pomalowane paznokcie. Od maleńkości, gdy tylko przymierzałam mamine szpilki i długie sznury pereł, takie paznokcie kojarzyły mi się z kobiecością i nie umiem z nich zrezygnować. Jako mała dziewczynka przyklejałam na ślinę do paznokci płatki hortensji, które wyglądały na palcach jak pomalowane długie paznokcie. Ah ta dziecięca wyobraźnia. Manicure hybrydowy jest twardy, odporny na wiele czynników. Taki manicure "rośnie wraz z paznokciem" dlatego go usztywnia. Nic nie pomaga mi w zapuszczeniu paznokci tak, jak hybryda. Mogę mieć długie paznokcie bez przyklejania sztucznych płatków! :D



BŁĘDY NOWICJUSZA

Kiedy tylko postanowiłam bardziej zagłębić się w tematykę dowiedziałam się, że zestaw do samodzielnego wykonania manicure w domu jest ogólnodostępny. Małżon-Mikołaj był na tyle cudowny, że taki właśnie taki zestaw mi sprezentował. Znalazłam go pod choinką, a składał się z lampy, kilku kolorów lakierów, niezbędnych płynów - cleanera, acetonu oraz wacików, patyczków i innych gadżetów.



Milionowa próba wykonania manicure ze stosem filmików na youtube nie pomogła. Zawsze było coś nie tak. Lakier się marszczył, zwijał, odchodził i, o zgrozo, ODPRYSKIWAŁ! Nie ważne jak starannie pracowałam nad pazurami, za każdym razem było coś nie tak. Poddałam się i cały zestaw poszedł w zapomnienie.



To co wiem dziś, to fakt, że zainwestowanie w jeden z tańszych zestawów na allegro, to błąd. Nie róbcie tego za nic w świecie, szkoda nerwów. Uzbierajcie hajsiwo i wydajcie je na porządny zestaw. O ile z lampą nie miałam problemów, tak odkąd zaczęłam używać lakierów za 30 zł za sztukę zamiast tych za 10 zł wszystkie problemy zniknęły jak ręką odjął. Tutaj cena jak najbardziej ma przełożenie na jakość. aha. To nie jest post sponsorowany!. Tylko i wyłącznie ze względu na paletę kolorów, która chwyciła mnie za serce od pierwszego wejrzenia pozostaję wierna marce Neonail, polecam z czystym sumieniem. Mają najpiękniejszą czerwień pod słońcem - red wine.

Najlepszy sposób na powiększenie kolekcji lakierów to zaprzyjaźnienie się ze sprzedawcą na stoisku. Zawsze podpowie, coś zasugeruje, poczęstuje rabacikiem <3


To, czego jestem pewna, to fakt, że jak uda Wam się ominąć powyższe błędy, dołożycie staranności do wykonywania manicure w domu, to będziecie zachwyceni. Ja przepadłam totalnie. Przeszłam od jednokolorowych paznokci, po totalne wariacje, łącznie z przedłużaniem paznokci - da się. 

A Wy? Robicie hybrydę w domu, czy u kosmetyczki? Jakie są wasze ulubione zestawy kolorystyczne? Dajcie znać co w ogóle uważacie na temat hybryd :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz