Jakiś czas temu usłyszałam o ciekawej zasadzie, nigdy przeze mnie w sumie nie wypróbowanej, ale kiedy tylko nadarzy się okazja, będę gotowa do testów.
Postanowiłam mocniej popracować nad jadłospisem, dlatego wszystko co wysokokaloryczne zamieniam na warzywa i lżejsze wersje wszystkiego co się da. W ten sposób zamiast białego ryżu, na talerzu ląduje jego brązowa wersja. Makarony tylko razowe i w niewielkiej ilości. To boli mnie najbardziej. Czerwone mięso zastąpiłam białym i wprowadziłam znacznie większą, niż do tej pory, ilość ryb w tygodniowym menu.