Będzie smacznie

Morrineland czuje powoli jak zbliża się jesień.



Rano trzeba Małża odwozi na pobliską stację kolejową w grubszym szlafroku niż dotychczas.
Chłodne piwko po pracy nie smakuje już tak dobrze, jak jeszcze pare dni temu.
Przeszła nam już ochota na zmrożone owocowe koktajle, pomimo, że maliny jeszcze czerwienia się na krzakach.




Staram się rozpaczliwie zamykać w słoikach wszystko, co się da. Począwszy od ogórków, przechodząc przez cukinie, buraczki, kończąc na pomidorach i owocach.

Tak, jak pomidory kiszone, okazały się być totalnym nieporozumieniem, tak wszelkie wiśnie w żelu, dżemy truskawkowe, jabłkowo-rabarbarowe i inne owocowe slodkosci to strzał w dziesiątkę.



Takie owocowe przetwory kojarzą mi się jedynie z domem babci. Z wakacjami na wsi, ciepłymi i beztroskimi dniami wypełnionymi zabawą z rówieśnikami. A potem obiad w postaci pampuchów na parze z musem owocowym, gdzie owoców było mnóstwo w sadzie.


 Pamiętam też, że co roku babcia zamykała w słoikach gruszki. Robiła je w occie. Oczywiście żadne inne nie nadawaly się do takiej obróbki, jak te, rosnące u wujka-sasiada. Odmiany nikt nie znał, ale to tylko te, żadne inne były odpowiednie.Próbowałam wydobyć niedawno z babci nazwę ich odmiany, ale niestety nikt jej nie pamięta, ale wszyscy wiedzą, że mają być twarde. Takie twarde. Takie najtwardsze jak się da.





Dlatego też na targu wypatrzyłam, albo też wymacałam, najtwardsze jakie się tylko dało i zamknęłam w słoiku. Z cynamonem. Bo taki przepis znalazłam i postanowiłam go wziąć na tapete.

Mam nadzieje, ze chociaż odrobine przywoła wspomnienia z dziecięcego lata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz