Miasto czy wieś? Gotowe punkty do zapisania na liście "za" i "przeciw"

Rozmawialiśmy kiedyś o liście "za" i "przeciw", którą powinniście sobie stworzyć jeśli wahacie się w wyborze swojego lokum - mieszkanie w bloku, czy jednak lepiej byłoby wybrać dom.


Jakoś tak wewnętrznie czuję, że nadszedł czas na aktualizację. Nie każdy aspekt został w poprzednim wpisie poruszony, chyba też dlatego, że nie do końca umiem je przyporządkować do kategorii "za" lub "przeciw". Jest to po prostu lista kwestii, z którą musicie się oswoić, jeśli tylko przyjdzie Wam do głowy pomysł wyprowadzki na wieś. Odczucia wobec tej kwestii są tak subiektywne, że sami musicie podjąć decyzję, po której stronie listy umieścicie poniższe propozycje.

Zanim do tego przejdziecie odsyłam do wpisu, o którym mowa we wstępie, tak dla odświeżenia tematu: klik.

Zaprzyjaźniasz się z własną kuchnią

Jeśli do tej pory miałeś 2 lewe ręce w kwestii gotowania, przypalałeś wodę na herbatę, a po Twoich wyczynach kuchnia wyglądała jak armagedon, helikopter w ogniu i poszukiwania szeregowca Ryana w jednym, to obiecuję Ci, że poprawa się zbliża.
Nie ma już Makusia po drodze, knajpki sushi za rogiem, zapiekanki z budki i po prostu jesteś zmuszony do gotowania. A im więcej czasu doskonalisz umiejętności, tym więcej wprawy osiągasz, pomysły nagle same się pojawiają w Twojej głowie i z czasem odkryjesz, że gotowanie to całkiem niezła frajda i wcale nie jest takie straszne, jak myślałeś do tej pory.



Zauważasz, że dzień jest dłuższy

Pomimo stwierdzenia, że wszędzie masz daleko i nie wyskoczysz już szybko do kiosku czy osiedlowego sklepiku, nie załatwisz sprawunków w urzędzie po drodze do/z pracy, bo po prostu masz wszędzie daleko. Da-le-ko! Daleko w moim słowniku oznacza, tam, gdzie nie dojdziesz piechotą. Dlatego stajesz się mistrzem logistyki, planowania i zarządzania czasem. Zakupy będziesz robić raz na tydzień, bo zauważasz, że codzienne wycieczki do sklepu, czy pobliskiego miasta mijają się z celem i pochłaniają za dużo czasu. Po prostu odechce Ci się kursowania w tą i z powrotem, więc siłą rzeczy zaczniesz planować lepiej, a co za tym idzie będziesz mieć więcej czasu na inne czynności.




Oszczędności same się pojawiają

To stwierdzenie jest naturalnym rozwinięciem poprzedniego punktu. Z racji takiej, że da-le-ko(!) masz do wszelkich centrów handlowych, w których zostawiasz ogrom kasy, bo śliczne buty, bo mięciusie skarpetki, przytulny szaliczek, gazetka, której i tak nie przeczytam a jedynie obejrzę kolorowe obrazki, wszelkie pokusy nagle znikają i odkrywasz to coś tak oczywistego, ale traktujesz niczym odkrycie Ameryki, czym jest kupowanie jedynie niezbędnych rzeczy z listy. Nie jesteś narażony na pokusy, a kupujesz jedynie rzeczy potrzebne, bo oczywiście jako mistrz planowania jeździsz po zakupy raz na tydzień, bo Ci się nie chce więcej. Oczywiście wyjmuję spod tego podpunktu kwestię urządzenia domu, bo to jest skarbonka bez dna, a wiadomo kolejny zestaw słodkich filiżanek do kawy to must have sezonu.



Odkrywasz, że posiadanie auta to nie wygoda, lecz konieczność

Nie masz 3 kroków do tramwaju, przystanek autobusowy nie znajduje się 500 metrów od Twojego mieszkania, a metro w Twoim słowniku traktowane jest jako synonim teleportacji. Czyli nie istnieje. Zastanawiam się, czy naprawdę muszę bardziej rozwijać myśl, że auto staje się koniecznością.



Cisza

Pozwól, że ten punkt przedstawię za pomocą listy, czego nie słychać na wsi:

  • niekończącego się szumu aut za oknem,
  • sąsiada mieszkającego nad Tobą,
  • sąsiada mieszkającego pod Tobą,
  • sąsiada mieszkającego obok Ciebie,
  • muzyki sąsiada,
  • imprezy sąsiada,
  • spuszczania wody w toalecie sąsiada,
  • wszystkiego co wiąże się z sąsiadem,
  • syren aut uprzywilejowanych,
  • szumu tłumu 
  • rozmów telefonicznych innych osób,
  • kroków tłumu,
  • dzwoniących tramwajów,
  • jadących (sunących?) tramwajów,
  • w ogóle tramwajów!
  • zgiełku
  • ubijania kotletów schabowych co niedziela, chyba, że sam to robisz

Pozwól, że również przytoczę listę tego, co możesz usłyszeć:

  • piejące koguty o poranku,
  • piejącego bażanta tuż PRZED porankiem,
  • szczekające psy,
  • muczące krowy,
  • ogólnie zwierzęta hodowlane wydające odgłos,
  • szum wiatru,
  • ćwierkające ptaszki,
  • ciszę, która aż dzwoni w uszach,
  • WŁASNE MYŚLI




Nadrabiasz zaległości towarzyskie

Pomimo, że wszędzie masz daleko, inni do Ciebie mają ten sam dystans. Więc pomimo iż na logikę możnaby było przyjąć, że znajomych zobaczysz na świętej tygdy, to zapewniam, że jest zupełnie inaczej. Być może z racji dystansu częstotliwość jest mniejsza, ale za to jakość wzrasta! Znajomi przyjeżdzają na dłużej, czasem z noclegiem, dlatego siedzicie często gęsto całą noc, grając w gry, dyskutując, jedząc pyszności. Lato sprzyja jeszcze bardziej towarzyskim spotkaniom, kiedy trwa sezon grillowy, a do pełni szczęścia potrzeba Ci jedynie koca na trawie i szklanki orzeźwiającego napoju. Gdy masz do znajomych blisko żyjesz w przekonaniu, że zawsze znajdziesz dla nich czas, bo przecież dotarcie do nich nie zajmuje Ci wiele czasu. Paradoksalnie właśnie dlatego tracisz z nimi kontakt. Bo jesteś przekonany, że zawsze znajdziesz czas, zawsze zdążysz, przecież to sąsiad, więc w każdej chwili możesz się spotkać. Gdy mieszkałam z moją przyjaciółką płot w płot widziałyśmy się rzadziej, niż teraz gdy dzieli nas te 20-parę kilometrów. True story.



Mieszkam na wsi dlatego, że WSZYSTKIE powyższe punkty spisałam po stronie "za", jednakże nieuczciwością byłoby by, gdybym nie zdawała sobie sprawy z tego, że dla kogoś miejskie odgłosy, bliskość wydarzeń kulturalnych, bliskość sąsiada to ważniejsze wartości, niż dla mnie spokój i cisza.

A jak to jest u Ciebie? Miasto, czy wieś?





3 komentarze:

  1. Nagłówek zajmuje pół ekranu na telefonie! Trzeba poprawić, nie da się tego czytać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natchniona tą uwagą postanowiłam zmienić......WSZYSTKO! ;) Jak teraz?

      Usuń
  2. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń