Idealna żona. Tak się nie robi.

Należę do tego gatunku ludzkiego, który po obejrzeniu całego serialu, ostatniej serii, przez tydzień nie może znaleźć sobie miejsca na tym świecie. 


Jeśli Ty też tak masz, a szukasz inspiracji to polecę Ci serial, nie za ciężki, ale przy okazji też niegłupi.

Szukałam czegoś na rozluźnienie. Na tego typu wieczory, kiedy nie chcesz nadwyrężać za bardzo mózgownicy, bo za dnia dostała już i tak wystarczający wycisk, ale na tyle ciekawy, żeby wciągnął. Z kolei nie aż na tyle ciekawy, żeby nie dało się od niego oderwać i przestać o nim myśleć. Po prostu włączasz odcineczek dla relaksu, ale nie 15 z rzędu, bo nie możesz się oderwać.

Z pomocą przyszedł internet i już nie pamiętam z jakich czeluści wygrzebałam daną pozycję, ale od pierwszego odcinka chwyciło.

Ten serial to The Good Wife, przetłumaczone na język polski jako "Idealna Żona". 7 sezonów po 22-23 odcinki, około 45-50 minutowe. Akurat, żeby zająć sobie albo tydzień ciurkiem non stop, albo 154 wieczory. Cud, miód, malina, w sam raz, żeby za szybko nie musieć szukać nowego serialu.





W telegraficznym skrócie fabuła wygląda następująco. Jest sobie prokurator stanowy, który zostaje oskarżony raz, że o łapówki, dwa o liczne zdrady, które skrzętnie ukrywane przed żoną, wypływają na światło dzienne. Prokurator wydaje oficjalne oświadczenie, a u jego boku stoi żona, która stara się zachować twarz, pomimo iż jej nazwisko znajduje się na łamach wszelkich gazet informacyjnych w stanie. Ze względu na łapówki mąż idzie do więzienia, a zniesławiona żona musi teraz sama związać koniec z końcem i pomimo poświęcenia swojej kariery na rzecz wychowania dzieci, wraca do zawodu prawnika po 13 latach.

Każdy odcinek opowiada inna historię, inną rozprawę sądową i oczywiście główna bohaterka szybko staje się gwiazdą prawniczego świata, wygrywając sprawę za sprawą. Za jej sukcesem stoi również dawna znajomość ze studiów, która po tych 13 latach dojrzała potencjał i dała szansę na powrót do zawodu. Nie jest ciężko domyślić się, jak potoczy się ta odnowiona znajomość, dlatego nie możecie wylać na mnie wiadra hejtu za spoilery.

Jeśli powyższe przekonało Cię do obejrzenia serialu w tym miejscu musisz skończyć czytać. Wróć tu po 5 sezonie i dopiero doczytaj resztę.  Niech zdjęcia cię nie kuszą, robię to tylko po to, żebyś nie czytał, jeśli chcesz obejrzeć serial. Serio. Nie rób tego.









Scroluj dalej, jeśli chcesz przeczytać wpis do końca. Jeśli chcesz obejrzeć serial, serio, idź sobie już stąd.















Scroll,

Scroll,

scroll,

scroll,

Już.

Najciekawszą postacią całego serialu nie jest główna bohaterka. Nie jest też jej mąż. Chociaż główna bohaterka zdobywa u mnie wyjątkowego plusa za charakteryzację. Jeśli tylko pracowałabym w biurze, na stanowsku na jakim chciałabym pracować kopiowałabym wszystkie zestawy, jakie Alicia Florrick prezentuje w serialu, kiedy tylko ogarnęła się i wróciła do pracy. Makijaż też nauczyłabym się kopiować.

Najciekawszą postacią jest wg mojego prywatnego rankingu Will Gardner. Ten stiocki spokój, poker face i umiejętność znalezienia rozwiązań po prostu ot tak to coś, co w tej postaci kupuję w 100%. To taka moja wizja idealnego menagera zespołu. Odzwierciedlenie po prostu takie w punkcik. Mogłabym pracować dla Willa Gardnera. Albo inaczej. Pracować z Willem Gardnrem. Dlatego, chciałam powiedzieć Twórcom serialu:

TAK SIĘ NIE ROBI!!!!!!


Nie uśmierca się najlepszego bohatera bez żadnych oznak! Tak po prostu, w wyniku wypadku. Bum i pozamiatane! Zwłaszcza, jeśli nie ma się pomysłu na dalsze losy i po prostu powiela się schematy, które już w serialu były. Nie robi się takiego punktu zwrotnego nie mając nic lepszego do zaoferowania widzom, czego już by się nie pokazało! Jestem po prostu wewnętrznie oburzona, że zawsze moje serialowe ego cierpi po skończeniu WSZYSTKICH serii, a tu się okazało, że serial skończył się w środku! Nie mam już co oglądać. Więcej nie zniosę.

Wracam sobie do mojego najukochańszego serialu po raz 584. Do Desperite Housewifes.

Kurtyna. Foch.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz