Subiektywny przegląd tygodnia #7

Sobota.
Sobotunia kochana!


To oznacza, że poranna kawa (tak tak, w sobotę kawę pija się o 12. Rano. Świeży poranek!) minie Wam, po długiej przerwie nad przeglądem tygodnia, który o dziwo, udało mi się stworzyć terminowo. Brawo ja.

PONIEDZIAŁEK



Poniedziałek tym razem powinnam zacząć od niedzieli.
Bo to właśnie w niedzielę moja przekochana przyjaciółka miała urodziny. Ten sam rocznik.
Przegadałyśmy przez telefon równe 48 minut, które jeszcze skończyły się wymianą smsów bo nie wszystkie tematy udało się poruszyć.

Poza życzeniami urodzinowymi i przemaglowaniu absolutnie wszystkiego, co miało miejsce od ostatniego razu kiedy się widziałyśmy, przerobienia wszelkich scenariuszy bieznesu, który niebawem otworzymy i zawładniemy światem, albo który już wymyślono i to znowu nie nasz pomysł, padło zdanie:

"Czy ty w sumie wiesz, że my się znamy więcej niż połowę naszego życia?"
I wtedy taka cisza absolutna. Obliczasz daty. I uświadamiasz sobie upływ czasu.
A potem w poniedziałek podchodzi do Ciebie współpracownik i mówi:

"PANI Morrine, czy mógłbym PANIĄ poprosić o chwilę rozmowy?"
Dobił gwóźdź do trumny.


WTOREK

Każdy, kto pracował w czymkolwiek, co ma związek ze sprzedażą, potrzebował motywacji i wiedzy, ale jej nie znalazł, a potem obejrzał Wilka z Wall Street i przeoczył mega motywacyjne sceny, to właśnie służę pomocą.
(tak, tak, ciągle nadrabiam zaległości kinowe)

Garść motywacji i wiedzy macie tu:

i tu:


i tu:


Prawdziwy Wilk z Wall Street prowadzi swój kanał na youtube.
Handlowcy - szukać!

ŚRODA

Dzień euforii z racji koncertowych wiadomości.

Guano Apes w Polsce na Ursynaliach.

Woodstock stanął mi przed oczami, jak żywy, kiedy razem z Axi stałyśmy pod jedną kurtką przeciwdeszczową i w ogromnej ulewie, nieustających strugach deszczu, skakałyśmy do:


Nie mogę się doczekać powtórki! Może być bez deszczu.


CZWARTEK

Plisowane spódniczki zawsze kojarzyły mi się z rozpoczęciem roku szkolnego.
Z grzecznie ubranymi dziewczynkami z pierwszej klasy, maszerującymi 1 września na rozpoczęcie roku szkolnego, z teczkami w ręku.
Gardziłam nimi całym moim sercem.
Aż tu nagle DIOR na instagramie pokazuje mi to:

dior.com
Nawet nie sprawdziłam ceny, bo pomimo, że kupiła moje serce od pierwszego wejrzenia, to nawet, gdyby było mnie na nią stać, to nie mam jej gdzie założyć.

A powstawanie tego dzieła to dla mnie czysta poezja.
Można poniżej zobaczyć, jak to cudeńko powstawało:


Swoją drogą, to się pewnie porusza tak cudownie tylko na modelce.



PIĄTEK

Dzisiejszy dzień mogę jedynie podkreślić obrazkiem.
To cała ja dziś. Kolega z pracy potwierdził, że dziś taki miałam właśnie wyraz twarzy.

Piątek wyjątkowo dał mi w kość. Daaaaaawno już nie miałam tak stresującego dnia. Byłam bliska płaczu.
30 minutowa terapia u szefa-psychoterapeuty pomogła.

"Morrine. Do you know how I call it? Experience. It is experience"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz