Słoiki na słodko i słono

Przygotowanie lunchu do pracy to jeden z moich większych koszmarów.


Ja uwielbiam gotować, spędzać czas w kuchni, smakować, doprawiać, wąchać, karmić, JEŚĆ.
Przygotowanie lunchu do pracy to jednak dla mnie katorga.

Dlaczego?






Ja uwielbiam jeść świeżo przyrządzone jedzenie, swoją drogą to kto tego nie lubi? Nie smakuje mi po prostu jedzenie przyrządzone dzień wcześniej, potem odgrzewane. Przechowane w lodówce całą noc, odgrzane w pracowniczej mikrofalówce danie smakuje jak kapeć.


Wiadomo, są 3 wyjścia z powyższej sytuacji.

Przygotowywać możliwie jak najmniej przetworzone dania, czyli bez pieczonego/gotowanego i najlepiej tego samego dnia. Czyli wstajemy przed pracą dodatkową godzinkę wcześniej, żeby przygotować sobie lunch. Z definicji to rozwiązanie odpada w moim przypadku.

Drugie wyjście to jedzenie na mieście. Rozwiązanie rujnujące Twój budżet i cenny czas w pracy. Odpada.

Ostatnie wyjście to przechowywanie składników w pracy i przygotowanie sobie jedzenia w pracy. Ręka do góry, kto ma czas na to, żeby w środku dnia zrobić sobie przerwę na komponowanie sałatki w pracy? Bez sensu.



Pewnego dnia natknęłam się na książkę Słoiki na słodko i słono. Zachwycona ideą postanowiłam kupić i wypróbować. Oniemiałam.

http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,19599,Sloiki-na-slodko-i-slono

Jeśli tak, jak mi, przygotowanie lunchu do pracy spędza Ci sen z powiek to koniecznie zainteresuj się tą książką.

Znalazłam tam wszystko, czego szukałam w kwestii domowego jedzenia na wynos:

  1. inspiracji
  2. ciekawej formy
  3. sposobu pakowania
  4. nowych smaków
 Jeśli chodzi o pierwszy punkt - książka zawiera 24 propozycje wytrawnych "dań" oraz 18 propozycji słodkich przekąsek. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Mniej i bardziej wymyślne kompozycje sałatek i deserów.

Musimy pamiętać, że je się również oczami. Komu zdarzyło się stracić apetyt wyciągając ze swojego pudełka sałatkę, która oklapła pod wpływem dresingu? Kiedy spaghetti nasiąknęło sosem na tyle, że makaron zrobił się "klapciasty", sos gdzieś zniknął, no ogólnie obraz nędzy i rozpaczy. Książka ta z kolei podsuwa pomysły w jaki sposób, układając kolejno warstwy unikniemy katastrofy i będziemy zajadać w pracy przekąski pełne kolorów, ciekawie wyglądające, a przy okazji zdrowe.

Propozycje zawarte w książce to pomysły nie tylko na lunch w pracy, ale można je wykorzystać przy innych okazjach wymagających wałówki;) Na podróż, na piknik, na wycieczkę do lasu, na plażę.

Ja jestem zachwycona. Idę do kuchni!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz