Subiektywny przegląd tygodnia #2

To już drugi wpis  cotygodniowego cyklu co w MorrineLandzie piszczy, czyli przegląd wydarzeń zdarzeń i sytuacji napotkanych w minionym tygodniu. "Już" bo to dopiero połowa miesiąca z działalności bloga, a czas tak pędzi, ze to JUŻ drugi wpis. Poza tym mnie z regularnością trochę ciężko..

Zatem witając Was w ten paskudno-piękny (bo zima więc paskudnie a sobota więc pięknie) weekend życzę miłej lektury. Przygotujcie kubek kawy/herbaty/kakauka i have fun!

PONIEDZIAŁEK
Przyszedł czas, kiedy nasz Land poza murami zaczyna mieć conieco więcej. Jakoże najlepszym motywatorem jest deadline postanowiliśmy na Święta Bożego Narodzenia zaprosić Teściów. Motywacja +500.
Zaraz po skończeniu prac w kuchni stwierdziliśmy, że łazienka też by się przydała.
Skręcenie prysznica bez instrukcji obsługi, bo po prostu jej nie dołączono, to całkiem dobre wyzwanie!
Niechcący odkręcony kran zalewający pół łazienki to taki mały przerywnik dolewający oliwy do ognia. Milion części do siebie nie pasujących żadną miarą przyprawiło Małża o dreszcze irytacji, przy okazji zmuszając go do wypowiedzenia takiej ilości przekleństw, że o ich znajomość nigdy go nie podejrzewałam. Pomijając zasób słownictwa, przede wszystkim nie wiedziałam w ilu intonacjach, zabarwieniach, tonach i poziomach głośności można wypowiedzieć słowo "Kurwa". Teraz wiem. Dzięki Małż. Dzięki prysznic.

WTOREK
Doszłam do wniosku, że ja nie mogę zrobić nigdy nic tak jak należy. Normalnie. Jak ludzie.
Stos absurdów. Wychodzę z pracy. Szyba zaszroniona. Skrobaczka jest. Ale dzięki mojemu najlepiej ulokowanemu w życiu kapitałowi w postaci 7 pe-el-enów darowałam sobie skrobaczkę i użyłam odmrażacza do szyb. Cudowny wynalazek, kto nie miał, niech spróbuje.
Śmiejąc się z towarzyszy niedoli równo skrobiących szyby, spryskałam szyby odmrażaczem. W 3 sekundy. Wsiadam do auta, odpalam, chcę ruszyć w drogę, jeszcze tylko finałowe muśnięcie wycieraczkami, aby zmyć pozostałości. Klapa. Płynu do spryskiwaczy nie ma, za to szyba pokryła się piękną warstwą biało-szarego zimowego brudu. Małż już dzwoni gdzie ja jestem, a ja 20km/h pędzę dzielnie na stację benzynową po płyn do spryskiwaczy.
Od tamtej pory wożę ze sobą 10 litrowy zapas. Tak na wszelki wypadek.

ŚRODA
Zostań wyznaczonym do zadania kupienia choinki do biura. Sami kupimy, sami ubierzemy.
Kup choinkę i ozdoby. Po drodze potłucz połowę kupionych bombek.
Niech kolega z pracy siwieje składając choinkę w jeden kawałek bo mu śrubki gwint tracą. Ty umrzyj ze śmiechu! Oto przepis na idealną choinkę wyglądającą tak:

zdjęcie robione tosterem


Dumna z siebie jestem!
Z kolegi skręcającego choinkę też.
I Małża który ją za mnie przytaszczył do biura.
I kolegi, który wieszał gwiazdę i górne bombki, bo ja nie sięgałam.
I za kolege wieszającego lampki!
Pierwsza choinka w tym sezonie!

CZWARTEK
Jak już wcześniej pisałam, żarty sytuacyjne mają to do siebie, że nie śmieszą poza sytuacją.
-To jak będziesz na stacji kup mi płyn (ah te stacje i płyny!!) on jest w 10 litrowym baniaku po 12 zł.
-ok dobra kupie 12 litrowy płyn po 10.
-Nie, nie NIE! Na odwrót! 10 litrów za 12!
- dobra, kupię!

A potem kumpel pod nosem komentuje. Ciekawe co przyniesie. Pewnie 10 za 10.

Ogłaszam czwartek dniem najlepszych żartów w pracy.

PIĄTEK
Tydzień kończy mi się na czwartku, bo piątek tak szybko uciekł, ze nawet go nie zarejestrowałam.

Ogólnie za szybko coś ostatnio dni mijają. Coraz bliżej święta!

2 komentarze:

  1. Nominowałam Cię!
    http://team-jennifer.blogspot.com/2014/12/liebster-blog-award-2014.html

    OdpowiedzUsuń