Urlop, Święta, po świętach i po urlopie. Wszystko co dobre, mija za szybko.

Czekałam na mój urlop z wielkim utęsknieniem.
Przemęczenie materiału było już byt duże, natłok obowiązków rozmaitych, od pracowniczych zaczynając, na remontowych kończąc dał mi na tyle w kość, że potrzebowałam dłuższego odpoczynku.

Pierwsze Święta w MorrineLandzie były magiczne i na pewno przez dłuższy czas zostaną niezapomniane. Nieskromnie mówiąc daliśmy z Małżem radę. Małż od strony remontowo porządkowej, ja kuchennej.

Minus urządzania takiego przedsięwzięcia w nowym miejscu to stanowczy brak logistyki i organizacji.
Szukałam wszystkiego wszędzie i trochę czasu minie zanim przyzwyczaję się co, gdzie ma swoje miejsce.

Sylwester minął nam w doborowym towarzystwie. Luźno, towarzysko, przyjemnie, przy przemiłych, zabawnych rozmowach, anegdotach, przy całkiem dobrym jedzeniu i okraszeniu wszystkiego domowymi trunkami wyprodukowanymi przez Małża.

Pierwszy dzień Nowego Roku minął tak leniwie, jak tylko się dało. Maraton filmowy od samego rana, czyli jakiejś 12 w południe wcale nie pomógł powrócić do szarej rzeczywistości i nie okazał się pomocny w regeneracji.

Najmłodszy mieszkaniec MorrineLandu też musiał skorzystać z legowiska poimprezowego. Wystarczyło oddalić się na parę chwil.



Zostały mi dwa dni wolnego.
Nie wiem, kiedy teraz przyzwyczaję się do normalnego trybu funkcjonowania. Za dobrze mi było.

Jak co roku, nie robię noworocznych postanowień. Ale życzenia ode mnie przyjmijcie. W tym roku, najlepsza grafika, jaką znalazłam w internetach obrazuje życzenia, które również i ja wam wszystkim składam!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz