Subiektywny przegląd tygodnia #11

Zanim zaczniecie się przygotowywać do kolejnego tygodnia pełnego wyzwań musicie być na bieżąco z wydarzeniami minionego tygodnia. A nawet dwóch!

Wygospodarujcie zatem chwilkę w trakcie swojego popołudniowego lenistwa, chwytajcie kubek kawki/herbatki/kakauka/winka i nadrabiajcie zaległości, gdybyście przypadkiem coś przeoczyli.

PONIEDZIAŁEK



Jak byłam małą dziewczynką nie znosiłam kiedy Halszka ciągnęła mnie do ogródka pokazując jak kwiatki kwitną, trawa rośnie. Nie sprawiało mi to absolutnie żadnej frajdy, nudziło i wręcz irytowało. A teraz posiałam sama pomidory i gapię się w moje czarne jeszcze doniczki jak w torebkę z Dubaju za dwa klocki, kibicując moim nasionkom i przyjmując zakłady co pierwsze wzejdzie.

WTOREK

Wtorek nie był dobrym dniem. To w ogóle nie był dobry dzień. To dzień, w którym okazało się, że sama sobie pomalowałam trawę na zielono i właśnie tego dnia dotarło do mnie, że tę trawę maluję. Ale rozczarowanie! Nie polecam.

ŚRODA

Pierwszy dzień bez papierosa w wyniku zakładu z Małżem. Powiedziałam mu, że jak jemu się uda to idę w ślad za nim. Dam radę.



CZWARTEK

Mój światopogląd został poważnie zachwiany informacją z UK. Okazuje się, że mózg mam totalnie konserwatywny i tradycyjny.

Na informację, że matka swojego syna homoseksualisty postanowiła urodzić mu dziecko, bo przecież on sam nie ma jak, zareagowałam:

Przecież oni musieli uprawiać seks

Nie wiem, co mnie bardziej zdziwiło - kierunek moich myśli, czy w ogóle całe wydarzenie. Okazuje się, że nie. Zapłodnienie in vitro pozwoliło na zaszczepienie obcej komórki jajowej z nasieniem syna umieścić w macicy matki i tym samym, no…wiecie. Kobieta jest dla dziecka jednocześnie mama i babcia.


PIĄTEK

Rzadko zachwycam się knajpami i innymi lokalami. Po prostu mają dać mi piwko i smaczne jedzenie. Ale tym razem Jeff's zyskał nowego fana i na pewno częstszego bywalca.
Ceny ja na Warszawkę i sieciówkę całkiem wygórowane, ale też klimat miejsca w 100% uderzający w moje zamiłowanie wszystkim co amerykańskie.
Przy stoliku czuje się klimat amerykańskiego śniadania z filmów, kiedy dolewają Ci kawę z plujki, a za oknem stoją same chevrolety i cadillaki. Różowe cadillaki.








2 komentarze: