Italia! Amore mio!

Dawno temu, kiedy stawiałam swoje pierwsze kroki w kuchni, nie było potraw, które darzyłabym tak wielką miłością, jak potrawy kuchni włoskiej.




Gdybym kiedykolwiek musiała emigrować, mając kraj do wyboru na 100% byłyby to Włochy. Myślę, że nie miałabym żadnego problemu z odnalezieniem się w tamtejszej rzeczywistości.

Mam to niebywałe szczęście, że udało mi się odwiedzić Włochy 3 razy.

Pierwszy raz byłam tam na koloniach, kiedy miałam jakieś 10 lat. Z tej wycieczki pamiętam tylko niewyobrażalną tęsknotę za domem i mamą, bo były to moje pierwsze kolonie w życiu i kompletnie nie umiałam sobie poradzić z emocjami.

Jakieś parę lat później trafiło do mnie jaką okazję przepuściłam. Ale też nie oszukujmy się. Co mogło podziwiać 10 letnie dziecko, poza wiecznym wypatrywaniem polskiego schabowego?



Obiecałam sobie, że kiedy tylko podrosnę i będę  mogła w pełni korzystać z uroków tego cudownego kraju wrócę tam na pewno. Tylko po to, żeby w pełni rozkoszować się włoskim winem, porannym cappuccino,  lodami bez krzyku rodziców, że za dużo ich jem, pizzą, makaronami, włoskim słońcem i całym mnóstwem uroków tego kraju. Udało się dwukrotnie. I mam nadzieję, że na tym nie koniec.

Od mojego drugiego pobytu, bo to wtedy mogłam się w pełni zakochać we Włoszech, obiecywałam sobie, że zapiszę się na kurs języka włoskiego. Niestety na samych obietnicach się skończyło, bo zawsze pojawiały się albo ważniejsze wydatki, albo grafik zajęć nie pasował. Zawsze znajdowała się jakaś wymówka.

Będąc jednak jeszcze w nastroju pełnym zapału do spełniania noworocznych postanowień uroczyście obiecuję, że nie zapiszę się na kurs.

Jeszcze w ubiegłym roku kolega przedstawił mi postać Mateusza Grzesiaka. Zrobił to w najpaskudniejszy sposób jaki tylko się dało. Pokazał mi filmik, który za moment też obejrzycie.

Mówię, że w paskudny sposób, dlatego, że nie mogłam wybić sobie tego filmu z głowy przez kolejnych parę dni. Szczerze powiedziawszy to do dzisiaj nie potrafię. Przejrzałam ich już miliony, miałam okazję uczestniczyć dwukrotnie w wydarzeniach, na których Mateusz Grzesiak również występował i za każdym razem jego przemówienia powalają mnie na kolana, a szczękę zbieram z podłogi bardzo długo.

Poświęć te 11 minut i koniecznie obejrzyj poniższy filmik:



Niezła garść motywacji, prawda?

Jeśli nie chce Ci się oglądać, to masz czego żałować, bo poniżej znajdziesz jedynie krótkie podsumowanie, które nie ma już tak motywacyjnego wydźwięku, jak całe 10 minutowe przemówienie.

Wypisz 1000 słówek najczęściej używanych w określonym języku.

To już za mną. Wypisane na pięknych fiszkach, które całe życie ułatwiały mi naukę w szkole. Z arkusza papieru wycina się małe kartoniki. Z jednej strony wypisuje się słówko w ojczystym języku, z drugiej strony tłumaczenie słówka na język, którego chcecie się nauczyć. Olejcie wszelkie gotowe fiszki. Zróbcie swoje. Będziecie zdumieni, jak wiele zapamiętacie przez samo spisywanie słówek.

Fizycznie powtarzaj to co usłyszysz w radiu.

Brzmi się jak debil. Aparat gębowy jest totalnie nieprzyzwyczajony do obcego akcentu, uwierzcie mi.  Poza tym słówek się nie zna i brzmi się mniej więcej tak:


Ale mus to mus. Narazie jestem na etapie "tylko, gdy nikogo nie ma w domu". Czyli rzadko.

Totalne zanurzenie w obcym języku.

Z tym punktem jest u mnie najgorzej. Większość dnia, jak większość z nas przebywam w pracy. Tam niestety nie mogę siedzieć wiecznie ze słuchawkami na uszach, a męczenie współpracowników z jednego pokoju obcym radiem raczej by nie przeszło. Z kolei gdy wracał do domu fajnie byłoby pobyć trochę z Małżem. Dlatego zaczynam od małych kroczków.

Podcasty - czytaj i powtarzaj za lektorem.

Przyznaję, że do tej pory nigdy z tego nie korzystałam. I to bardzo źle, bo podcasty to rewelacyjna sprawa. Trzeba tylko koniecznie zacząć od prostych rzeczy. Jest mnóstwo podcastów dla osób chcących nauczyć się języka, dlatego też z łatwością znajdziecie podcasty, gdzie lektor czyta powolnie, jasno i wyraźnie, wręcz caps lockiem. Po schodach wchodzi się kolejno stopniami.

I jak tam Misie Pysie?
Zmotywowało?

Po jaki język sięgacie?
U mnie nie ma wątpliwości. Mam nadzieję, że następnym razem, o ile taki nastąpi, zamówię gelato z iście włoskim akcentem!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz