Do dupy z takim lipcem.

Muszę przyznać, że pomimo wielu przykrości, jakie mnie ostatnio spotkały, to chorowanie w lipcu zaliczam do najgorszych. Mam już dosyć.




Wykupienie całej apteczki przepisanej przez lekarza nie pomaga w ogóle i od tygodnia zdycham pod kołdrą.

Przyznaję szczerze, że od nicnierobienia dostaję już fioła. Jest parę aktywności, na jakie mam jeszcze siłę.

Przerobiłam cały sezon serialu, ciurkiem, pod rząd, jeden odcinek za drugim.


Swoją drogą polecam Wam z całego serca serial Sons of Anarchy, 7 sezonów, każdy po 12-13 odcinków mniej więcej po 50 minut każdy. Skończyłam 6, najlepszy póki co ze wszystkich sezonów i boję się, co będę oglądać, jak przerobię 7 sezon. A jak tak dalej pójdzie, to za moment skończę cały serial. Macie jakieś propozycje na dobry serial?


Odmóżdżające machanie kredkami po kolorowankach dla dorosłych też jest jakimś zajęciem. Nie wymaga żadnego wysiłku poza zastanowieniem się, jakiego koloru kredki użyć. To wystarczający wysiłek dla umysłu w moim stanie.

I tak zapału i sił wystarczyło na jeden obrazek, który i tak nie jest w pełni skończony.


Zabrałam się więc za lekturę, bo w końcu człowiek ma na to czas. Kupiłam ostatnio wiele pozycji, które wciąż czekają na przeczytanie.



W pierwszej kolejności sięgnęłam po Roberta Cialdini "Mała WIELKA zmiana".
Polecam każdemu, kto zastanawia się, w jaki sposób, małymi i często bez żadnego nakładu finansowego podnieść wydajność, czy to swoich komunikatów, czy wydajności w pracy. Książka to prawdziwa skarbnica opisów badań i eksperymentów ukazujących w jaki sposób można wpłynąć na ludzkie decyzje, zachowania, działania wprowadzając niewielką zmianę do tego co mówimy, w jaki sposób mówimy. Brzmi skomplikowanie, ale wcale taka nie jest. Czyta się jak ciekawostki, które ma się ochotę od razu wprowadzać w życie. Co ciekawsze stwierdzenia zaznaczam kolorowymi karteczkami. Niedługo skończę.

zdjęcie pochodzi ze strony empik

Najbardziej mi szkoda tego, że pogoda się wyklarowała. Przestało być chłodno i pochmurnie. Lipiec w końcu przypomina lato a nie lipcopad. Widzę tylko, jak znajomi publikują na FB zdjęcia z wakacji, lenistwa nad wodą, chwalą się koszami pełnymi grzybów i mi się serce kroi, bo czuje, jak lato przecieka mi przez palce.

Pierwsze, co zrobię, gdy już się wykuruję to urządzę wycieczkę do lasu z piknikiem, jak babcię kocham. Nazbieram grzybów dwa wiadra, zamknę je w słoikach, ususzę i pomrożę.

Jedynym plusem, jest fakt, że teraz mam trochę czasu na nadrobienie zaległości, dawno mnie nie było, co?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz