Ciężkie próby pogodzenia się z gimnastyką

Jeszcze jakiś czas temu, wspominałam, że obraziłam się na rower i w ogóle na jakiekolwiek aktywności, poza gimnastyką hiszpańską, czyli leżenie bykiem.



A potem przyszedł Małż, powiedział, że dostał gratisowe 2 godziny na siłowni i idzie sprawdzić o co z tym wszystkim chodzi.

Przepadł i zapytał od razu czy idę z nim.
No nie.
-Kupimy Ci fajny strój do gimnastyki.
-ok, kiedy jedziemy?

Zaczęłam od skakanki. Grzecznie na początek zrobiłam 200 skoków. Stwierdziłam, że na dzień dobry i w ogóle jakąkolwiek aktywność pierwszy raz od dawien dawna, to całkiem dobry wynik.


Potem włączyłam Youtube zobaczyć co ludzie w ogóle ze skakanką robią.
Od razu dotarło do mnie, że jestem miękka pałka i trzeba podbić wynik. Skoczyłam kolejne 99 skoków i byłam w stanie przedzawałowym.

Ale, ALE następnego dnia było mi mało, co odczytałam, jako dobry znak. Jeszcze może nie zamieniam się w totalnego spaślaka.
Stwierdziwszy, że czas na poziom zaawansowany postanowiłam zapoznać się bliżej z Panią Chodakowską.
A potem Kasia Gandor przedstawiła ten wykres:



No i jak tu się z tym nie zgodzić?

Jak chcecie się trochę pośmiać, albo pokibicować, to więcej relacji, potu, krwi i łez znajdziecie na Facebooku i na Instagram.

Z autopsji powiem, że jeśli masz ochotę zacząć jakąkolwiek aktywność fizyczną nie planuj rozpoczęcia od jutra, poniedziałku, pierwszego miesiąca...
Wstań i zrób te 100 skoków na skakance.
Zrób te 10 brzuszków.

I pocieszaj się tak jak ja, że nie od razu Rzym zbudowano.
Grunt, żebyś jutro też się nie poddał.
Lepsze małe kroki codziennie niż duży zryw raz w roku.

Powodzenia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz