Zdarzają się jednak momenty kiedy wyrzucam mnóstwo rzeczy bez głębszego zastanowienia.
Podstawową moją zasadą podczas generalnych porządków to przekonanie, że
jeśli nie zajrzałeś do szuflady przez ostatnie 3 miesiące to znaczy, że nic z niej nie potrzebujesz.
Przeglądam zawartość takiej szuflady jedynie pobieżnie, żeby przypadkiem nie wyrzucić czegoś wartościowego, reszta ląduje w koszu.
Aż pewnego dnia przeżyłam lekkie palpitacje serca, kiedy okazało się, że natychmiast potrzebuję zrobić peeling, a ostatnia tubka kosmetyku dawno została wykorzystana.
Wujek google przyszedł z pomocą, dlatego zamierzam się z wami podzielić mega fantastycznym odkryciem - domowym peelingiem.
Po żadnym, absolutnie żadnym peelingu nie miałam tak gładkiej skóry.
Efekty są natychmiastowe.
Na szczęście należę do osób, które nigdy nie były na nic uczulone. Na żaden składnik kosmetyku, ani też nie cierpiałam nigdy na żaden rodzaj alergii. Dlatego poniższe rozwiązanie mogę zaproponować osobom o podobnym braku jakichkolwiek dolegliwości. W przeciwnym przypadku korzystasz z domowego peelingu na własną odpowiedzialność.
Przepis jest mega prosty.
Wystarczą fusy po zaparzonej kawie. Wystarczy łyżeczka, dwie na całkiem sporą dawkę domowego "kosmetyku".
Wystarczy zmieszać je z odrobiną czegokolwiek mazistego - poślizg coś musi nadawać. Znalazłam w internecie przepis z oliwką z oliwek, ale stwierdziłam, że bardziej nada się kokos. Chociażby ze względu na zapach.
W ogóle musicie wiedzieć, że olej kokosowy możecie wykorzystać na wiele sposobów. Zarówno w kuchni do smażenia, pieczenia, jak i kosmetyk do skóry i włosów. Potrafi zdziałać cuda, dlatego też nie wahałam się długo.
Jedynie podgrzałam go do bardziej płynnej konsystencji. Uważajcie, żeby się nie poparzyć et voila!
Jeśli zdobędziecie się kiedykolwiek na odwagę dajcie znać, jak Wam się podobało!
Boski cień na pierwszym zdjęciu - jak jakiś troll :D
OdpowiedzUsuń