Zielono mi!

Wiosna to dobry czas na porządki.
Na porządki w domu, w szafach, w ogrodach, ale też w głowach.



Jeśli  jeszcze nie zabraliście się za postanowienia noworoczne, wiosna to dobry czas na poukładanie swoich spraw. Ułożenie myśli i planów. I z racji budzącego się absolutnie wszystkiego do życia, jest to całkiem przyjemny punkt startowy. Także jeśli do tej pory odkładaliście realizację postanowień na później, teraz jest nowy moment na start!



Ja przede wszystkim zabrałam się za zdrowsze odżywianie. Przestałam wierzyć w diety cud pozwalające na zrzucenie ogromnej ilości kilogramów, bo efekt jojo wręcz zabija, a do starej wagi wraca się jeszcze szybciej, niż udało się zgubić wcześniej zbędne kilogramy.



Zasady zdrowego odżywiania wszystkim bardziej lub mniej są znane, ale najgorszy moment to po prostu podjęcie decyzji.
Trzeba skończyć z wiecznym wmawianiem sobie, że jeszcze jeden kawałek pizzy nikomu jeszcze nie zaszkodził. Że McDonald raz w tygodniu to, owszem, sporo, ale da się żyć i jest mi z tym dobrze.
Że ta delikatna zadyszka po wchodzeniu na 3 piętro schodami to nic wielkiego. Trzeba po prostu stwierdzić, że od dziś, nie od jutra, czas na zmiany i po prostu je wdrożyć. I to jest ten najtrudniejszy czas. Czas przestawienia się.




Czas zorganizowania 5 małych, ale o stałej porze posiłków. Bo to da się zorganizować.
Ja z lenistwa korzystam z usług firmy, z której codziennie wieczorem odbieram sobie 5 porcji na następny dzień.

Wystarczy jeden tydzień względnego dyskomfortu, aby potem już organizm sam domagał się dawki paliwa, bez patrzenia na zegarek.

Dzięki temu przekonałam się do zielonych smoothies. Kiedy trwał na nie szał i nie było bloga kulinarnego, który nie napisałby o ich cudownym działaniu, ja przeglądałam gazetki z kuponami do McDonalda;)



A potem sama je odkryłam i powiem Wam, że z początku niezachęcający kolor przestaje dawać o sobie znać, kiedy chociaż raz spróbuje się takiego koktajlu.

Przepis jest banalnie prosty, a sam koktajl nie dość, że szybko gasi pragnienie, to jeszcze jako tako zaspokaja głód, będąc napewno zdrowszą przekąską niż batonik.

Po kilkukrotnym wypróbowaniu jestem absolutnie na tak!

Do zrobienia dokładnie takiego koktajlu, jak ze zdjęć potrzebujecie jedynie świeżego szpinaku i pomarańczy.





Blender załatwi całą robotę za Was.

Do pojemnika trzeba wrzucić obraną pomarańczę, albo dwie, soczyste, żeby dały jak najwięcej soku i 2-3 garście świeżego szpinaku. Jeśli koktajl jest za gęsty można do niego dodać zimną wodę. Et voila! Gotowe!



Kto odważny?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz